niedziela, 15 lutego 2015

Chapter I [2/2] - Claire

Razem przejechaliśmy całą drogę i już ze zmęczeniem wyszliśmy ze stacji, kierując się w stronę szpitala.
Kiedy doszliśmy do Homerton, Alex od razu poszedł na swój posterunek, a ja poszłam do pokoju socjalnego, gdzie wisiał w szafie mój fartuch. Znajdował się za ladą sekretarki, więc przywitałam się z pracownicą.
-Dzień dobry, Luna.
-Och, dzień dobry, pani doktor! – odpowiedziała przyjaźnie.
-Dużo dzisiaj pacjentów?
-Dzisiaj nadzwyczajnie mało, jakoś do czternastej.
-Uch, jak dobrze… - westchnęłam.
Zdjęłam ubranie na wierzchnie i założyłam fartuch na białą koszulę. Zabrałam tylko torbę i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam jedną z naszych oddziałowych pielęgniarek.
-Claire! – zawołała.
Obróciłam się w stronę podbiegającej do mnie młodej dziewczyny. Miała nienaturalnie jasne blond włosy spięte w dwa warkocze, które opadały na jej strój roboczy. Była szczupła, zawsze radośnie uśmiechnięta i wesoła.
-Witaj, Lauren. Od dawna jesteś? – zapytałam.
-Miałam dzisiaj dyżur… - powiedziała zmęczonym głosem.
-Och, współczuję…
-Ale dzisiaj jestem za to w dość dobrej formie. Maisie już wyszła, gabinet jest wolny.
-O, super. Ja już się tam rozgoszczę.
Zachichotała cichutko. Ja uśmiechnęłam się szeroko i odeszłam do gabinetu. Odłożyłam bagaż i rozsiadłam się w fotelu obrotowym. Ziewnęłam.
Wystrój gabinetu był okropnie surowy. Nie miałam tam nic poza biurka, na którym znajdowały się moje przybory, szafy i urządzenia USG razem ze szpitalnym łóżkiem. Światło lamp świeciło bardzo skromnie.
Wyciągnęłam telefon i wpięłam do niego kabelek. Słuchawki włożyłam do uszu i zamknęłam oczy, biorąc głęboki oddech.
Moje słuchowisko musiało skończyć się dosyć wcześnie, bo do gabinetu wpadł Alex wraz z innym ratownikiem, Zack’iem.
-Claire! Co Ty robisz?! – krzyknął Zack.
-Ciszej! Słucham audiobooka, co miałam robić?
Zrozumiałam, że dzieje się coś ważnego, więc tylko przewróciłam oczami, zdjęłam słuchawki i szybkim krokiem podeszłam do dwóch zawziętych pracowników.
-Co jest?- spytałam.
-Przywieźliśmy jedną rodzącą.
-No chyba nie!
Zerwałam się szybkim krokiem, poszukując jakiejś pielęgniarki czy położnej do pomocy. Rutynowa robota.
-Lauren! – wrzasnęłam, kiedy zobaczyłam oddziałową.
-Tak?
-Chodź, pomożesz mi przy porodzie!
-Ale… Ja nigdy nie…
-Nie szkodzi. – rzekłam. – Chodź.
Podbiegła do mnie i już wchodziłyśmy na porodówkę, kiedy przybiegli do nas oboje Zack i Alex.
-Hej… Może potrzebujecie pomocy? – odparł Zack.
-SPADAJ! – zawołał Alex i wepchnął się przed niego.
-Nie sądzę… - odpowiedziałam.
Spojrzeli na mnie proszącym wzrokiem. Westchnęłam i walnęłam dłonią w czoło.
-Dobra, dobra. Chodź… Nie wiem…
-Zack, chodź! Jesteś mi potrzebny! – krzyknęła nasza sekretarka z góry.
-…Alex.
Zadowolony popatrzył na Lauren z kokieternym uśmiechem i wszyscy założyliśmy fartuchy.
Poród trochę trwał, ale to była dla mnie zwykła rutyna.
Dziecko – chłopiec – został włożony do inkubatora, a ja wyszłam z Lauren z sali i poszłyśmy umyć ręce i zmienić ubrania. Pacjenci zostali przeniesieni na poniedziałek, a ja mogłam już się wynosić.
-Claire… Zrobiłabyś mi przysługę? – zapytała z niepewnością Lauren.
-Jasne! – odpowiedziałam z entuzjazmem.
Wyciągnęła karteczkę z torebki razem z długopisem i zaczęła pisać jakiś adres.
-Moja siostra jest w ciąży. Była umówiona na dzisiaj.
-Tak?
-Mogłabyś jutro do nich wpaść? Wiesz, z wizytą domową?
Westchnęłam.
-Myślę, że mogłabym.
-Serio? Dobra, tutaj masz adres. Rozpoznasz, mieszka z naszym bratem.
Dopisała na karteczce:
A.T.Butterfield.

Od autorki:

Leci następna połowa! Mam nadzieję, że pierwszy rozdział się w miarę podobał! Staram się jak najszybciej wprowadzać resztę postaci, żeby coś fajnego się działo. W następnym rozdziale będzie się działo o wiele więcej, mam już plany!  Teraz zaczyna się nowy tydzień. Znowu poniedziałek. Najprawdopodobniej nie będę miała czasu na pisanie, ale we wtorek może się udać. Oby się udało. Zachęcam do zostawiania swoich opinii o rozdziałach, żebym wiedziała, czy się podoba!

Alayne

8 komentarzy:

  1. A kto to ta Lauren? Znajoma xD
    Opowiadanie jak zawsze zaj****** - bo twoje


    Louise ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Cię widzę tutaj ^^ Lauren? Cóż, też coś kojarzę xD Dziękuję za miłe słowa i czekam sama na post, żeby poczytać ;)

    Alayne

    OdpowiedzUsuń
  3. No! Nareszcie mi się udało!
    Opowiadanie zajebiste jak zwykle ;D Hmmm... Thomas Butterfield... Hmmm... Nie kojarze gościa ;D
    Czekam na nexta
    Twoja Annie ^w^

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, Thomas Butterfield to takie mega przypadkowe, wiesz, tak jakoś xD Dziękuję i czatuję na wpis, odświeżam Chronicles i czekam ^^

    Alayne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na Thomasa. Thomas <3 Skąd się biorą takie postaci?
    Stęskniłam się za Twoim pisaniem!

    Wierna czytelniczka Maggie4455

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję bardzo <3 Widzę, że następny rozdział jest najbardziej wyczekiwany xD Postaram się jak najszybciej go opublikować, jak tylko skończę pisać ;) Dziękuję również za obecność, Maggie4455 :*

    Alayne <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No ba, że wyczekiwany. Słowo się rzekło, nie możesz zawieść czytelników. :P
    Maggie4455 (obecna)

    OdpowiedzUsuń