niedziela, 22 marca 2015

Chapter VI - Claire

-Doktor Rutherford?
Znajoma osoba weszła przez białe, surowe drzwi od mojego gabinetu. Zarumieniła się odrobinę.
-Dzień dobry. - powiedziałam serdecznie.
Dziewczyna rozejrzała się i chyba pomyślała, że pomieszczenie nie jest za przytulne. Lekko rozkojarzona usiadła szybko na krześle i zaczęła szukać czegoś w torebce.
-Proszę. - powiedziała, podając mi swój dowód osobisty.
-Pani Butterfield... Ach! Miałyśmy dzisiaj robić USG, prawda?
Pokiwała głową. Poprowadziłam ją do sali ze sprzętem i poprosiłam ją, aby położyła się na łóżku szpitalnym. Sama usiadłam na stołek koło urządzenia i naniosłam specjalny żel na pędzelek, jak to zwykle mówiłam na to cholerstwo, którym robiłam badanie.
-Jak się pani trzyma? - zapytałam, gładząc pędzelkiem jej brzuch.
-Nawet dobrze - odpowiedziała. - Wczoraj wszystko było w porządku.
-Dobrze...
Nagle przerwałam rozmowę. Na monitorze zobaczyłam coś dziwnego.
-Byłaś wcześniej u innego ginekologa? - spytałam.
-Nie, coś się stało?
Przyglądałam się ekranowi. Uśmiechałam się.
-Doktor... To znaczy... Claire, coś się dzieje? Coś jest źle? - powiedziała przerażona.
-To chyba będą dwie niespodzianki.
Ze zdziwieniem popatrzyła na monitor i zakryła usta.
-Niemożliwe...
-Będziesz miała bliźniaki! - zawołałam.
Wydrukowałam zdjęcie USG. Dziewczyna nie mogla uwierzyć własnym oczom.
-Naprawdę urodzę dwójkę? - zapytała przy wyjściu.
-Aye. - odpowiedziałam. - Chociaż jedno z nich będzie miało kilka minut więcej.
Zachichotała.
-Czekasz na kogoś? - spytałam.
-Tak... Bertie po mnie przyjedzie.
-Musisz mu powiedzieć jak najszybciej.
Kiedy już przyjechał, wyszeptała mu coś do ucha. On natychmiast wziął ją na ręce i pokołysał. Był przeszczęśliwy. Gdy odjeżdżali, Aiko pomachała mi serdecznie.
***
Wyszłam spod prysznica. Założyłam krótką, zieloną koszulę nocną i narzuciłam mój czerwony szlafrok. Upięłam koka i nastawiłam wodę na herbatę w kuchni. Wyjęłam earl grey i wrzuciłam torebkę do kubka z House of Cards. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Opuściłam kuchnię i otworzyłam drzwi.
-Cześć! - zawołała brunetka.
-Cześć... - przywitałam się, trochę niezręcznie.
-Jestem Ib! Przyszłam, bo podobnież masz jakieś recepty dla siostry Thomasika! - powiedziała, trzepocząc irytująco rzęsami. - Jestem z piętra niżej!
-Ach. Dla Aiko?
-Mhm-hm!
-Poczekaj...
Wypisałam szybko dwie recepty. Podbiłam je pieczątką, ale kiedy się odwróciłam, Ib już tam nie było.
-Ib! Do jasnej cholery, gdzie ona jest! - wymamrotałam.
-Tutaj! - powiedziała, wyłaniając się zza ściany.
-Masz to i idź już.
Podałam jej papierki i popędziła schodami na dół.
Dziewczyna była dziewczyną Thomasa, stąd wiedziałam, że mogę jej ufać. Już ją raz widziałam.
Zaparzyłam herbatę i usiadłam przed laptopem. Odpaliłam Netfixa i włączyłam Orange is the New Black, ale oglądanie przerwał mi dzwonek telefonu.
-Halo?
-Halo? Dzień dobry, z tej strony brat Aiko.
-Thomas Butterfield. W czym mogę pomóc?
-Serdecznie dziękuję za recepty. Aiko źle się czuje. Jest trochę rozpalona. Jutro wpadnę do szpitala.
-Jasne. Proszę ją pozdrowić. I niech pan nie wpada.
-Hm?
-Sama przyjdę. Jeżeli się źle czuje, to ja muszę ją zobaczyć. Do usłyszenia.
-Do widzenia, Claire.
Rozłączyłam się. To było dziwne. Czemu nawet on mówi do mnie po imieniu?


Od autorki:

No witam witam! Dzisiaj postanowiłam, że rozdziały będą tej długości albo dłuższe. Nie krótsze, ale nie jakieś super długie. Ale dobra! Wracamy do fabuły. Wszystko zmierza w jednym kierunku, spokojnie. Wszystko pod kontrolą. Zbliżamy się do rozwiązania tajemnicy Claire, huehue. Misao przeszłę! Trochę to wpłynęło na moją psychikę, więc i na moje pomysły. Jestem zdemoralizowana, ale co tam. Już niedługo Wielkanoc! Jupi! Koniec szkoły! Aj min, na chwilę, ale jednak jest coś. Czeba się przygotować. Na razie tyle, pozderki dla Was!

Alayne ;3

niedziela, 15 marca 2015

Chapter V - Aiko

-Mogłabym oddzwonić później? - zapytała lekko zawstydzona.
-Jasne, nie ma problemu! - odpowiedziałam.
Odłożyłam słuchawkę i przez chwilę dumałam. Dlaczego się tak zachowywała? Thomas coś jej zrobił? A może ona jemu? Wtedy te pytania dręczyły mnie najbardziej.
-Skarbie, coś się stało? - spytał Bertie.
Widziałam, jak marszczy czoło. Byłam świadoma, że z mojego wyrazu twarzy wszystko można było odczytać.
-Nie wiem... To znaczy... Dzisiejszy dzień różni się od innych. Od kiedy Claire się pojawiła, jestem trochę przerażona. Kiedy na mnie patrzyła, widziałam tą obojętność w jej oczach. Co będzie, jeżeli nigdy nie będzie pamiętała?
Czułam, jak do oczu napływają mi łzy. Nigdy nie lubiłam tego nieprzyjemnego łaskotania w ich okolicach. Zakryłam twarz dłońmi.
-Dlaczego tylko my pamiętamy? Dlaczego nawet Thomas nie pamięta Claire? Dlaczego...?
-Shhh... Aiko... Teraz jesteśmy tylko my. I to my musimy sprawić, aby wszyscy pamiętali siebie. Wszystko zależy od nas. - powiedział szeptem.
-Dlaczego? Dlaczego akurat my...?
-Bo to my byliśmy pierwsi. To my pierwsi byliśmy zagubieni w sobie, a czuliśmy się odnalezieni. Claire nie była zakochana w Thomasie, pamiętasz? To nie była miłość od pierwszego wejrzenia.
-Dla niego była. To ja nauczyłam go, aby w nią wierzyć. Dzięki tobie.
-Zatem skąd wiesz, że teraz nie będzie? Historia mogłaby zatoczyć koło. To całkiem możliwe.
Podniosłam się.
-Jedyne, czego teraz pragnę, to żebym była już po porodzie, żebym była w Santoro's.
-Wiesz, że to niemożliwe.
-Ale ja wierzę, że nie jest.
Zauważyłam, że chce coś powiedzieć, ale zignorowałam to i poszłam do kuchni, aby zaparzyć kawy. Otworzyłam szafkę i wzięłam torebkę z sypaną. Ze zdenerwowania, najprawdopodobniej, wyrzuciłam ją na podłogę. Cały brązowy proszek wysypał się z woreczka. Wybuchłam gwałtownie płaczem i wrzasnęłam. Usiadłam na kafelkach, płacząc i krzycząc.
-AIKO! - zawołał Bertie, biegnąc już w moją stronę. - Nie krzycz! Wszystko w porządku...
Wziął mnie na ramiona i położył na kanapie.
-Zdrzemnij się. Ja posprzątam. - wyszeptał mi do ucha. - Twój nieodpowiedzialny brat powinien wrócić niedługo.

***

-Aiko?
Podniosłam głowę z poduszki. Wydawała się być o wiele cięższa niż wcześniej.
-Tommy? Już jesteś? - zapytałam ledwo żywa.
Odgarnął swoje ciemno brązowe włosy i zamknął oczy, po czym chwilę później otworzył je szeroko.
-Mogłaś zadzwonić. - powiedział, kucając koło mnie.
-Ale po co? - zapytałam.
-Mógłbym się tobą zaopiekować. Nie musiałem tam być. Wręcz nie chciałem.
Skuliłam głowę.
-Jestem twoim bratem. Jestem tu dla ciebie. Jeżeli tylko mnie zawołasz, pomogę ci.
-Ty... Ty n-nie p-pamiętasz... A i-i tak j-jesteś dla mnie taki s-sam... - wymamrotałam.
-Co mówiłaś?
Rzuciłam się mu w ramiona. Uścisnął mnie przyjaźnie.
-Powodzenia - szepnęłam. - Na pewno ją odnajdziesz.

Od autorki: 

No witam witam! Dzisiaj rozdział króciutki, ale co tam. Mało weny. Boże, muszę dłużej pisać. Byłam na Kopciuszku, dokładnie tak! Stałam się ogromną fanką Tycia. Książę ma ksywę Tycio. Takie właśnie są skutki pójścia na dubbing. Szczególnie, że jestem totalnym Maddmanem. If you know what I mean. I było Frozen Fever! Znicz dla tych, co nie idą [*] Co do rozdziału, pojawia coraz więcej wątków! Aiko i Bertie mają misję do wypełnienia, podczas kiedy inni siedzą na dupie i czekają, aż tamci ich połączą. Przynajmniej teraz.  W wolnych chwilach gram sobie w Misao, o się strasznie wkręciłam (nie, nie podam linka, bo jestem leniwa) i jadę na IEMy. Tak, byłam! Yaaay! Ave Ja! Przeszłam przez tą cholerną kolejkę! Pozderki dla Annabeth Caffrey, która była tam ze mną! I spotkałyśmy MaryKateAn, NNiezapominajkę, Delopera i oczywiście Cosplayowców! OMFG! A dzisiaj zamierzam oglądać Into The Woods, czy też Tajemnice Lasu, oczywiście z napisami polskimi! Zobaczymy, kim będzie Anna Kendrick i gość, który wygląda jak Matt Bomer! 
Pozderki, pozderki!
Alayne <3


                                                                                                 

sobota, 7 marca 2015

Chapter IV - Aiko

Kiedy wyszli z mieszkania, rzuciłam się na kanapę i włączyłam BBC One, żeby móc obejrzeć następny epizod Sherlocka. Odcinek trochę trwał, a kiedy skończyłam oglądać, zadzwonił do mnie Bertie.
-Halo?
-Cześć, kochanie. - powiedział z radością. - Była ta ginekolog?
-Była. Niby dosyć krótko, ale kazałam Tomkowi odwozić ją
-Haha, ale ty go wykorzystujesz.
-Wcale nie! - krzyknęłam.
-Dobra, dobra. Mogę wpaść? - zapytał.
-Jasne! Gdzie jesteś?
-W windzie. - powiedział żartobliwym głosem.
Zaśmiałam się i odłożyłam słuchawkę. Podeszłam do drzwi, robiąc szybkiego warkocza z moich długich, prawie białych włosów. Nie czekałam na niego dwie minuty, a on już zapukał do drzwi.
Jakoś nigdy nie pamiętałam, od kiedy byliśmy parą. Jakoś tak... Od zawsze.
Otworzyłam mu. Uśmiechnięty jak zwykle uśmiechem łobuza. Zawsze, kiedy mnie widział, jego oczy błyszczały i widziałam w nich zawsze ten sam błysk. Uważałam, że to zjawisko paranormalne. Nie wiedziałam, dlaczego. Uznawałam, że jesteśmy sobie pisani, że jest to zapisane gdzieś w gwiazdach. Uwielbiałam wszystkim tak mówić i chwalić się, że go mam. Chciałam tego samego dla brata. Liczyłam, że Ib mu pomoże, ale najwidoczniej potrzebował kogoś innego. Płakałam każdej nocy, kiedy wkurzał się na nią i krzyczał na siebie: "Dlaczego się na to zgodziłem?! Bez tej durnej brunetki mój świat byłby lepszy!". Udawałam, że nic nie słyszałam. Nie wiedziałam, co myśleliśmy, kiedy namówiliśmy go z Bertiem do spotykania się z siostrą Bertiego. Wtedy nie próbowałam nawet to odkręcić, bo wiedziałam, że Isabelle naprawdę się w nim zakochała. Niezbyt się dziwiłam, ale nadal chciałam dla niego jak najlepiej.
-Dobry wieczór, moja Śnieżko. - rzekł.
-Hej. - powiedziałam, rzucając się mu ramiona.
Tak dobrze się wtedy czułam...
-Wchodź!
Zamknęłam za nim drzwi i przeszliśmy do salonu. Usiadł na jednym z foteli i zaczął wypytać o ciążę. Praktycznie na każde z nich odpowiadałam: "Dobrze, dobrze...". Chyba zauważył, że coś jest nie tak.
-Śnieżko, coś nie tak? - odezwał się nagle.
-Nie, nic... Po prostu martwię trochę. Gadałam dzisiaj z tą ginekolog o problemie. O Thomasie.
-Kotku... - powiedział, łapiąc i ogrzewając moje ręce. - Mogę powiedzieć Ib, żeby się od niego odwaliła, jeśli ciebie to uszczęśliwi.
-Nie, to nie jest dobre rozwiązanie... Szanse, że kogoś sobie znajdzie, a raczej zechce z kimś być, są zerowe. Nie wiem, co mamy teraz zrobić.
-Cuda się zdarzają. Trzeba wierzyć, że znajdzie kogoś, tak samo jak ja znalazłem ciebie i będzie mu z nią tak dobrze, jak nam. Może już ją znalazł? A co z Claire?
-Wątpię. Nie zakochuje się w dziewczynach tak szybko, jak one w nim. Potrzebowałby kogoś, kto nie jest w ogóle nim zainteresowany. Kto go nie lubi albo jest wobec niego obojętny. Nie sądzę, żeby znał taką osobę.
-O tym się przekonamy.
Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Halo? Tutaj doktor Claire, pani ginekolog!
-Och, dobry wieczór! - powiedziałam.
-Totalnie o tym zapomniałam. Kiedy chciałabyś wpaść do szpitala na USG? Mogę zaproponować wtorek, ewentualnie poniedziałek.
-Wtorek będzie dobry. Dziękuję!
-Ja również.
-Jak tam mój brat?
-Och. Znaczy... nie wiem, czy można powiedzieć, że sie
się lubimy...

Od autorki:


Czalendż wpis na fonie zrobiony! Uff. Tyle tych wątków, że zaraz się posram no. Czekam na Kopciucha z Richardem Maddenem. Total Maddman. I na IEM w sobotkę (^.^) Ech, na razie kończę, branoc 💖

Alayne 💗

niedziela, 1 marca 2015

Chapter III - Thomas

Patrzyłem na nią ze zdziwieniem. Co prawda, często służyłem jako taksówkarz, ale tylko, gdy ktoś mieszkał poza Londynem, a wtedy? Dziewczyna mieszkała dosłownie kilka stacji na północ, a mimo to miałem ją podwozić.
-Emm... Trochę mi się śpieszy... - wymamrotałem, drapiąc się za uchem. 
-Widzisz? - rzekła rudowłosa lekarka. - Nie potrzebuję podwózki. 
-On i tak cię podwiezie. - zaprzeczyła moja siostra. 
Popatrzyłem na nią ze złością w oczach. Chciałem mieć Ib już za sobą, a tu jeszcze wyskakuje mi jakaś ruda z potrzebą podwózki. Założyłem płaszcz i buty i zanim się obejrzałem, dziewczyna była już ubrana w swój okropnie długi, czarny płaszcz, w którym praktycznie tonęła. Szalikiem zasłoniła podbródek i uśmiechnęła się. Stuknęła obcasami kozaków i odgarnęła włosy.
-Dobra, chodźmy. - powiedziałem. - Zamkniesz? 
-Jasne! - krzyknęła Aiko.
Pozwoliłem rudowłosej wyjść jako pierwsza i podążyłem za nią. Siostra zamknęła za mną drzwi.
-Dziękuję. - wymamrotała. - Naprawdę.
-Nie ma za co. - odpowiedziałem.
Poszedłem dalej, a ona jak na rozkaz nie ustępowała mi kroku. Zeszliśmy po schodach. Po drodze spotkaliśmy Lauren, moją kolejną siostrę.
-Thomas! - zawołała i rzuciła mi się w ramiona. 
-Hej, siostra. Jak tam? 
-Dobrze, idę do was. A ty wychodzisz? Och, dobry wieczór! - rzekła i spojrzała w stronę dziewczyny.
-Dobry wieczór, Lauren. - odrzekła.
-Znasz ją? - zapytałem zaciekawiony. 
-Doktor Rutherford? Oczywiście! A co robisz z nią? 
-Odwożę. - westchnąłem. - I jadę do Ib.
-Aiko ci kazała? - spytała, chichocząc.
-Taa... Ale chyba nie zajmie to długo. - powiedziałem, zerkając na dziewczynę. Zauważyłem, że również na mnie zerka i uśmiecha się. - W takim razie my już pójdziemy.
-Mhm-hm! Do zobaczenia! Do widzenia!
Kiwnęliśmy głowami i ruszyliśmy dalej, w stronę mojego srebrnego Forda. Otworzyłem drzwi i pozwoliłem jej wejść. Usadowiła się i patrzyła cały czas na mnie. Jak wchodzę do auta, jak siadam. Jakby cały czas chciała się o coś spytać, ale nie była pewna, czy ma to jakikolwiek sens. Od czasu do czasu patrzyła się na mnie, ale po chwili odwracała wzrok. Może i była trochę nieśmiała, nawet, jeżeli na to nie wyglądało.
Spojrzałem na nią na krótką chwilę. Obgryzała paznokcie i zgrzytała zębami, jakby w samochodzie było jej tak zimno, że zaraz by zamarzła. Martwiłem się, że zaraz zemdleje.
-Zimno ci? - zapytałem z przerażeniem.
Spojrzała na mnie z drżącymi dłońmi.
-Nie... wszy... wszystko w porządku. - odpowiedziała, jąkając się z zimna.
Pokręciłem głową. Zdjąłem mój płaszcz i zakryłem ją nim. Zerknęła na mnie ze zdziwieniem, na co się uśmiechnąłem kącikiem ust.
-O to cały czas chciałaś zapytać? - spytałem z przekonaniem.
-Nie. - powiedziała. - Nie o to.
Wytrzeszczyłem oczy z zaskoczenia. Chciała jednak coś wydusić z siebie.
-W takim razie o co chodziło? - powiedziałem, kładąc dłoń na kierownicy i patrząc na jej ogniście rude, wręcz czerwone włosy.
-Chodzi o twoją siostrę. Nie możesz być teraz dla niej zmartwieniem. Dobrze ci się układa z tą... no... twoją dziewczyną?
Nagle stała się bardzo rozmowna. Skąd wiedziała, o co martwiła się Aiko? Po co zadawała wszystkie te pytania i mieszała się w moje życie prywatne?
-Chyba tak. Chodzimy ze sobą od roku... - powiedziałem, ale nie zdążyłem skończyć, bo bezczelnie mi przerwała:
-NIE PYTAM O TO! - wrzasnęła, na co lekko odskoczyłem. - PYTAM, CZY JĄ KOCHASZ!
-Dziewczyno, opanuj się! Spokojnie! - powiedziałem.
Wzięła kilka głębokich oddechów i przeprosiła za swoje zachowanie. Byłem nim lekko zszokowany, bo na początku była taka spokojna i opanowana... A wtedy? Jakby nagle diabeł ją opętał.
Nie miałem ochoty zbytnio już z nią rozmawiać. Przerażała mnie, a wcześniej wydawała się być... Nieważne. Przypominała mi kogoś, tyle.
Włączyłem radio, żeby nie panowała cały czas okropna, niezręczna cisza. Jednak i tak nie mogłem się powstrzymywać od patrzenia na jej zmartwioną, zawstydzoną twarz. Starała się na mnie nie patrzeć, ale od czasu do czasu czułem jej wzrok. To było dość dziwne. Zupełnie jakby jej zmysły były dla mnie przewidywalne.
-Nie zrobiłaś nic złego. -wymamrotałem do siebie, kiedy dojechaliśmy.
Powiedziałem to tak cicho, że sam siebie ledwo słyszałem, ale mimo to ona odpowiedziała:
-Naprawdę?
Byłem zdziwiony. Jakim cudem ona to usłyszała? Co było z nią nie tak?

Od autorki:

 Yay! Kolejny rozdział dodany! Tym razem zabrałam się za pisanie z perspektywy innego bohatera - Thomasa. Nie jestem pewna, czy będę pisać jeszcze z innych stron, czy tylko tej dwójki, więc nic nie obiecuję. Jak widzicie - coś się zaczyna dziać, nie powiedziałabym, czy coś dobrego.  Można się oczywiście skapnąć, że pomiędzy niektórymi postaciami jest chemia, a pomiędzy innymi coś więcej. Claire robi się bardziej tajemnicza i kryje kilka tajemnic, o których wie tylko ona. Nie jest święta. Ostrzegam. Będzie badass. Chyba połowa komentarzy będzie miała treść: "Wyczuwam shipa". Powiem tyle: może i macie rację. Ale nie, nie, nie! Ja zmieniam historię pochodzącą z Krainy Santoro's. Nie spodziewajcie się, że wszystko będzie tak piękne i idealne jak tam. Teraz jesteśmy w Londynie, w mieście, gdzie wszystko może się zdarzyć. I wcale nie muszą być to rzeczy, które komukolwiek będą się podobały. Nawet mi. Ta historia nie jest zbudowana na Kopciuszku. Oj nie xD 

Alayne =^.^=