wtorek, 2 czerwca 2015

Chapter XI - Aiko

Popijam kolejny łyk herbaty. Patrzę za okno. Wspaniały dzisiaj dzień. Słońce świeci, śniegu już prawie nie ma, deszcz nie pada, a temperatura jest na tyle wysoka, że wystarczyłoby założyć tylko jakąś koszulkę i cienką kurtkę. To wszystko jest za oknem, a ja siedzę przed nim i piję mega gorącą herbatę sypaną. Czas ruszyć tyłek.
Uchylam kubek po raz ostatni i wkładam go do zlewu. Zalewam wodą z kranu i zakładam na siebie długą, za szeroką jak dla mnie bluzę Thomasa. Czuję się jak kilka lat temu, kiedy byliśmy tacy młodzi... Tęsknię za tamtym czasem. Wdycham zapach ubrania. Mmm. Uwielbiam jego zapaszek. Taki... delikatny. Pachnie odrobinę kobiecymi perfumami. Nie, żebym coś sugerowała. A może jednak. Ach, nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jego reakcję na mnie w jego bluzie.
Hm... Ale gdzie on jest? Najprawdopodobniej pojechał do Claire. O, tak. Tak, tak, tak, tak. Szybko przemieszczam się i wbiegam do kuchni. Pakuję do jednorazowego pudełka na ciasta szarlotkę i wpycham jeszcze dwie torebki ulubienicy Claire, zielonej herbaty Twinings*. W końcu już trochę już ją znam.  Sięgam po klucze od drzwi wejściowych. Przekręcam je w dziurce i wychodzę.
Opuszczając wieżowiec opróżniam jeszcze skrzynkę pocztową z ulotek reklamowych. Nic ciekawego. Czym prędzej biegnę do stacji metra. No cóż, nie ma Tomka, nie ma innego wyjścia. Sama zrobiłam prawo jazdy, ale z bratem mamy wspólny samochód. No, w sumie, to Ford jest jego, bo... Ja jeździłam po prostu wcześniej! Teraz jeżdżę tylko TROSZKĘ mniej!
Mijam cały Hyde Park* i jestem już przy Buckingham Palace*. Z kieszeni spodni wyciągam zapasowy bilet w dwie strony i kasuję go przez kasownik. Orientuję się szybko w liniach metra i biegnę na właściwy peron. Pociąg już stoi, a drzwi powoli się zamykają. Wskakuję do niego, w końcu takie ekstremalne czynności to moja specjalność, nawet w ciąży. No, nawet w piątym miesiącu ciąży.
Podróż zajmuje mi jakieś dziesięć minut. Z całą pewnością sądzę, że mogę stwierdzić, że metro w Londynie jest najszybszym metrem na całym świecie. Z uśmiechem na twarzy podskakuję i wychodzę ze stacji. Mój niesamowicie nudny dzień zaraz się skończy!
Przed Homerton biorę głęboki wdech, jak jakaś studentka przed uniwersytetem w filmach amerykańskich. Następnie wchodzę do środka i wzrokiem wypatruję, czy na korytarzu nie urzęduje sobie Claire. No nie widzę jej, więc kieruję się do jej gabinetu. YOLO.
Już mam otworzyć drzwi, kiedy zza pleców słyszę:
-Hej, nie tak szybko, to teren prywatny! - mówi głośno ruda kobieta. - Tutaj jestem!
Claire podchodzi do mnie i radośnie mnie wita. Nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej. Co się stało? Spotkała Thomasa? Nie mogę się powstrzymać i pytam:
-A co Ty taka wesoła? - chichoczę.
Lekko się rumieni i drapie się po ognisto rudych włosach. 
-E tam, ja, wesoła? - kpi sama z siebie. Ta, to do niej podobne. - Nic się takiego nie stało.
Wzruszam ramionami, ale dalej rozkręcam temat.
-A był tu mój brat? - pytam i posyłam jej krzywy uśmiech.
Rzuca mi gwałtowne spojrzenie i czerwieni się jak burak. Wytrzeszcza oczy i zaczyna obryzać paznokcie, chociaż nigdy nie widziałam, żeby coś takiego robiła.
-B-był... Ale tylko n-na chwilę... - mówi niepewnie.
-Ojejku, jeszcze potrafię rozpoznać kłamliwych ludzi. - zmuszam ją do wyznania prawdy. - Był tu na dłużej, przecież miał cię zgarnąć.
Jej twarz promienieje.
-Ale nadal tu jesteś. - rzeczę. - Podejrzewam, że ruda pani doktor postanowiła zostać na dłuższą zmianę?
Kiwa głową. Nie wierzę. Przecież mieli gdzieś wyjść, na randkę, no nie wiem, na cokolwiek. W Santoros's wszystko poszło jak po maśle, kiedy nie chciałam, żeby byli razem. A teraz? Z całego serca tego chcę, ale żadnemu z nich nie chce się tyłka ruszyć! Nosz cholera jasna!
-Ech, trudno. - mówię znużona. - Mogę wejść?
Chyba dopiero teraz zauważyła, że trzymam coś dla niej w rękach.
-A, jasne, jasne! - przytakuje.
Jednak zachowuje się, jak by była zakochana. Jeeeezuuuu. Niektórych ludzi nie zrozumiesz na Chiny i Japonię.
Kieruje mnie do gabinetu i karze mi się rozgościć na krześle, podczas gdy ona idzie do pokoju socjalnego. Kiedy przychodzi, ja rozkładam ciasto i herbaty, a ona przynosi widelczyki i dwa talerze i dwie, porcelanowe filiżanki. Jednak inteligentna z niej kobieta. Niezłe synchro. Dzwoni mi telefon. Cholera jasna. Tomek.
-Tomek, czego ty chcesz? - mówię głośnym szeptem. - Nie możesz później drynknąć?!
-Srala, srala, gdzie ty jesteś cholero jedna?! - wrzeszczy mi do telefonu.
-Nie tym tonem! - zganiam go. - Jak ty sie do swojej najdroższej siostry wyrażasz?!
-No przepraszam Aiko...
Ło. Czy to nie była ironia?! No to świętujmy!
-Dobra, nieważne. Już idę, CLAIRE! - krzyczę do słuchawki.
Robię nacisk na jej imię, żeby mój jakże inteligentny brat mógł się połapać, gdzie jestem.
-Shit! Ty jesteś u Claire w Homerton?! - pyta zaniepokojony.
-Nie no bracie Nobla ci! - krzyczę do słuchawki.
Claire podnosi brew, mieszając swoją herbatę.
-Dobra, ja kończę. Cześć, braciszku. - żegnam się.
-Pa, Śnieżko. Pozdrów panią doktor ode mnie. - mówi, na co przytakuję. 
Odkładam słuchawkę.
Przesyłam Claire pozdrowienia, na co niezbyt ku memu zdziwieniu się czerwieni i karze mi również pozdrowić Thomasa. Na pewno jest zakochana po uszy. Oł jea. #sukces
Po chwili ktoś puka do drzwi i wchodzi do gabinetu.
-Przepraszam. - zaczyna męski głos. - Doktor Lan... Rutherford.
-Tak jest? - pyta serdecznie Claire.
-Gdzie mogę znaleźć Lauren Fro... Butter... Butterfield? 
Młodzieniec zerka na mnie, a ja na niego. Przecież to... Przecież to Arthur*!
-Pielęgniarki można znaleźć na OIOMie. Chyba, że... - nie kończy.
-ARTHUR?! To ty jesteś Arthur Potter! - krzyczę.
Zdumiony chłopak wygląda, jakby tylko udawał zaskoczonego.
-Ale beka!
Do gabinetu wbijają jeszcze kolejne dwie cholery: Zack i Alex.
-Claire, Claire! On mnie BIJE! - wrzeszczy Alex.
-No chodź tu, cienka fryto! - krzyczy Zack.
Claire robi facepalm.
-A co ja jestem, matka?! Uspokoić się! - o kurde, zaczyna się. - TO NIE JAKIEŚ POBOJOWISKO, tylko CHOLERNY SZPITAL!
Faktycznie, w walce między Zackiem a Alexem zawsze wygrywa Claire. 

Od autorki:

Dobra, koniec tego bekowego wpisu xD Nie było mnie równy miesiąc. Jestem debilem. Choruję na dawna od dzieciństwa. Przepraszam. Ale i tak ten wpis jest tak bekowy, że zaraz jebne xD
Przypisy:
*Twinings - słynne londyńskie herbaty, najprawdopodobniej dostępne w Polsce
*Hyde Park - największy pod względem powierzchni park w Londynie
*Buckingham Pałace - tu: stacja metra w Londynie znajdująca się na linii Victoria, Piccadily oraz Jubilee
*Arthur - wygląd i cechy bohatera znajdują się w zakładce Postaci
Dziękuję za przeczytanie,
Wasza Alayne <3





3 komentarze:

  1. no dobra...
    YOLO XD
    Piękna interpretacja rozmowy Tomka i Anki, nie no podziw XD
    No bo Aiko ma prawo jazdy nie żeby coś...
    A może jednak xD
    Arthur z buta wjeżdża niczym ten głupi legionista z OH.
    Deprecha mocna, bo Free.
    Ja czekam tylko na tą rozmowę między Bartkiem a Anką.
    To będzie piękne.
    W walkach między Alexem i Zackiem zawsze wygrywa Claire
    Jaki z tego morał?
    Lodówką sie nie ogolisz.
    ho ho ho Aiko jaka bluza.
    ho ho ho mery krysmas.
    Wierna Tobie niczym Haruś makreli z ananasem.
    Twoja,
    Annabeth <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie powiem, ciekawe odzwierciedlenie:
    Arthur'a jako Totalnego nieogara
    Zack typowy fajter XD
    I na końcu Alex cienka fryta

    Najbardziej ciekawy post, nie powiem ^^

    Swoją drogą ciekawe czy będziesz pisać jako Lauren?
    I czy będą kwadraty?

    Kanibal internetu, Eleanor ^*^

    OdpowiedzUsuń
  3. Po co chodzić spać? Można czytać Fallena :P
    Jak zwykle pozostawię dupiaty, NIEironiczny komentarz i pójdę zadowolona czytać dalej :P
    Boże... Co ci siedzi w głowie, że takie rzeczy piszesz? xd
    Nie no luz, Juleg.
    Debil, Debila pozna.
    A nie. Sorry. Tępa Dzida pozna cepa ^^

    OdpowiedzUsuń