niedziela, 5 kwietnia 2015

Chapter VII - Thomas



[A/N] Ten rozdział (jak i wszystkie następne) jest pisany w czasie teraźniejszym. Bo tak. O to mnie nie pytać. Po prostu zmieniłam zdanie o tym, w jaki sposób chcę pisać, a nowego bloga mi się nie chce zakładać.

Thomas
Budzę się. Otwieram nieśmiało oczy i patrzę na Londyn o poranku. Mimo że jest siódma, samochody już jeżdżą i piszczą opony. Metro jest już otwarte i ludzie śpieszą się do pracy. Wszystko to widzę zza jej pleców.
Przytulam ją. Przyglądam się jej lśniącym, ciemnobrązowym włosom. Czuję, że mocniej uściska moją dłoń.  Unosi lekko głowę i chyba chce się odwrócić w moją stronę. Odruchowo zbieram siły i wstaję, tak szybko, jak tylko mogę. Zdezorientowana kładzie ciało z powrotem na łóżku. Biorę głęboki wdech z radości, że nie nawiązała ze mną kontaktu.
Szybko ubieram moje ubrania z poprzedniego dnia: czarną koszulkę, spodnie i buty. Przechodzę szybkim, cichym kroczkiem do przedpokoju. Kiedy zakładam kurtkę, z korytarza słyszę zbieganie po schodach na obcasach. „Czyżby ruda pani doktor?”, myślę. Dziwna ciekawość zmusza mnie do gwałtownego naciśnięcia klamki.
Widzę Claire. Zbiega po stromych schodach, ale mimo to doskonale sobie z tym radzi. Jedną ręką przytrzymuje torebkę, drugą odgarnia ognisto czerwone wręcz pasma włosów. Ma na sobie szmaragdową sukienkę do kolan, którą nakrywa czarnym płaszczem. Na głowie ma czerwony beret, który lekko zlewa się z jej włosami. Jej szyję zdobi czerwony szal, najprawdopodobniej do kompletu z nakryciem głowy.  Jej nogi poruszają się tak szybko, że ciężko je zobaczyć, ale zatrzymują się, kiedy tylko mnie zauważyła.
-Dzień dobry, panie Butterfield. – zaczyna zdyszana. – Przepraszam, ale śpieszy mi się do pracy.
„Albo rzeczywiście jej się śpieszy, albo po prostu nie chce jej się ze mną gadać.” – myślę.
-O-oczywiście. – odpowiadam lekko zdezorientowany.
Uśmiecha się serdecznie. Przez chwilę robi coś dziwnego: krzywi się i przygląda się mnie od stóp do głów. Robię krok, a ona ucieka bez słowa. „Co do cholery…”
Wracam do mieszkania i zakładam skórzaną kurtkę. Słyszę, jak Ib się przewraca i podnosi się z łóżka. Jej wzrok powoduje dreszcze przeszywające mój kręgosłup, ale nic poza tym nie robi. Nawet się nie odwracam i wychodzę.
Schodząc po schodach widzę z okna na klatce schodowej, jak pani ginekolog biegnie truchtem do stacji metra. Dzisiejszy wiatr jest niesamowicie silny, więc jej włosy wirują wokół jej głowy, denerwując ją. Trzepie rękami na wszystkie strony. Nie wiem, dlaczego, ale podoba mi się to.
Wychodzę z wieżowca i kieruję się na parking za nim. Szukam wzrokiem mojego samochodu. Szybko go namierzam i siadam za kierownicą. Sam również jadę do szpitala.
Mijam teatr, komisariat i planty. Kiedy tylko mam okazję, przyglądam się ponurej atmosferze Londynu. Nie pada – tyle. Gdyby deszcz nie istniał – gorzej nie mogłoby być. Wieje wiatr, nie widać ani skrawka błękitnego nieba.
Dojeżdżam do szpitala. Wychodzę z mojego Forda i zakładam kaptur. Zaczyna lać ścianą deszczu. Sprintem biegnę do wejścia. Po wejściu do budynku słyszę szepty, a raczej ciche rozmawianie:
-No powiedz, powiedz! – mówi jakaś dziewczyna.
-No nie wiem… Mógłby mieć… Więc... Aksamitne, ciemne włosy... – zaczyna znany mi głos.
-No! Dalej, dalej!
-Oczy… Błękitne, tak, jak ten skrawek niebieskiego niczym z bajki nieba...
Tłum pielęgniarek wokół niej wzdycha.
Podchodzę do blatu sekretarki. Zdejmuję kaptur i mija chwila, zanim mnie zauważają. Wszystkie czekają chwilę, aż zacznę rozmowę. Siedzą ze zdziwieniem i zaskoczeniem, jakby zobaczyły anioła. Oprócz jednej. Jedna uśmiecha się i staje z krzesełka.
-Hej. Kopę lat. – mówi z ironią. „Pewnie jest zdenerwowana, że jej nie podwiozłem”.
-H-hej. – jąkam się, bo nie spodziewałem się, że mnie zgasi. Dosłownie. – Recep…
-Tak. Recepty. – „Na sto procent JEST zdenerwowana”.
Pielęgniarki śledzą mnie wzrokiem, co mnie krępuje. „O co im do cholery chodzi?!”. Wchodzę do gabinetu Claire. Nie powiem, odpychają mnie trochę te surowe cztery ściany.
-Jesteś wkurzona? – pytam, z nadzieją, że nie da mi w pysk.
-Tak. – „Cóż, przynajmniej szczera.”
Odwraca się, ale nic mi nie robi. Zdenerwowanie najwyraźniej trzyma wewnątrz siebie.  Podchodzi do biurka, wypija łuk krystalicznie czystej wody i sięga do szuflady po bloczek z receptami.
-Ile tego cholerstwa?  - pyta z pogardą w oczach.  „O recepty chodzi, prawda?”
-Chyba dwie. – odpowiadam.
Skrobie coś na papierkach i oddaje mi je po kolei. Wzdycha ciężko. „No to do widzenia, Thomasie Butterfield.”
- No to do widzenia, Thomasie Butterfield. – „Co proszę?!”
Nagle tonę w jasności. Nic nie widzę. Czuję się jak w przepaści. Coś odwala mnie do tyłu i zdzieram sobie łokcie, którymi się podpierałem.
-Thomas?
Słyszę głos Claire, ale nie brzmi dokładnie tak samo: nie ma w nim już złości, obojętności czy zirytowania, ale wydaje się być zatroskany jak nigdy.
-Claire? – mówię.
Moje ciało mnie nie słucha. Nie kontroluję go. Bezwładnie podchodzę do niej i obejmuję ją. Gładzę jej rude włosy. Kiedy patrzy w moje oczy, mówi:
-Witaj z powrotem.
-Ty również. – odpowiadam.
Zbliżam się i ją całuję. „Zaraz, co?!”. Jej usta wydają się być lżejsze i delikatniejsze, niż wyglądały. Zaraz po tym rudowłosa znika z mojego pola widzenia. Oglądam się dookoła.
-Thomas… Thomas, słyszysz mnie?! – dochodzi do mnie z daleka. – Oakland, Butterfield mi zasłabł!
Budzę się. Nade mną kuca Claire i Alex.
-Co się stało, Tom? – mówi Alex. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, od kiedy nasze rodzeństwo bierze ślub.
-N-nie wiem… - mówię, przerażony.
-Zdarłeś sobie łokcie. – mówi Claire, tym samym głosem, co w moim „śnie”. Odchrząkuje. – Co robiłeś?
Szybko wstaję, unikając odpowiedzi. Łapię mocniej recepty i wychodzę z gabinetu, a potem ze szpitala. Odwracam się na chwilę. Claire patrzy na mnie wzrokiem, na który patrzyła na mnie w iluzji. Co jest z nami nie tak? Chyba wiem, kto może wiedzieć. Szybko wybieram numer na komórce.
-Halo, tutaj wiesz kto, zostaw wiesz co, po usłyszeniu wiesz czego.
Sygnał.
-Aiko, musimy poważnie porozmawiać.

Od autorki:

Uff, dzisiaj pracowity dzień! Postacie - zrobione! Rozdział - też! Jeszcze tylko rozdziały w pigułce, i będzie pięknie. Może jeszcze "O Blogu", które miałam zrobić już dawno, dawno temu. Paczały muszą jednak odpocząć. Dziękuję Annabeth i Maggie za komentarze, to wiele dla mnie znaczy. Motywacja, po prostu. By the way, oglądam Breaking Bad! $WAG. Oł jea, bicz! (If ju noł łot aj min). Dzisiaj niby goście, ale blogi leco. Szczerze mówiąc, zrobiłam Kler w Simsach 4, pewnie macie to na obrazku obok. Cóż, na dziś tyle, Pozderki dla wszystkich!
Wasza Alayne <3

6 komentarzy:

  1. Zabije cię XDDDD
    DLACZEGO SYGNAŁ POCZTY GŁOSOWEJ AIKO JEST TAKI SAM JAK MÓJ????? XDDDD
    Boże nie mogę przestać z tego lać XDD
    A teraz do rzeczy.
    Co tu się do cholery stało?
    Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam się połapać ;__;
    W ogóle co Tomek odpierdala xD
    Najpierw siedzi przy biurku Kler i nagle zdzierają mu się łokcie, leży na ziemi i ma wizje, że całuje Kler, budzi się obok Kler i Alexa, który mówi mu, że byli ziomkami z ulicy jak ich rodzeństwo brało ślub, a on ma to w dupie soł macz i wybiega ze szpitala xDD
    Dys ys hał łi du in Thomas tałn!
    Maj Klamas filinks!
    Ale następny czapter piszesz z perspektywy Anki ;-; i zrup Bebiko
    Mogę się założyć, że wszystkie pielęgniarki mają śmiech jak Karolina ;-;
    Dobra, to tyle ode mnie xDD
    Życzę mniej kuzynów i więcej weny ;D
    Wierna Tobie niczym Conde prostownicy,
    Annabeth <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huehue xD A myślisz, że skąd mam inspirejszyn? xD
      Tomek niezłe densy odwala, nie powiem xD Ale wszystko zaraz się rozwiąże, jakoś tak.. za 2-3 rozdziały xD
      Klamas się rozwija, powolutku, powolutku, ale progres jest! Paczajo na siebie!
      Dobra, zrobie mojego pierwszego requesta. YOLO. Następny rozdział piszę Anką.
      Alayne ;3

      Usuń
  2. Boziu, już myślałam, że plot twist, a tu proszę bardzo - to nie tak!
    Biedny Tomek taki trochę zagubiony O.o
    "Jej nogi poruszają się tak szybko, że ciężko je zobaczyć, ale zatrzymują się, kiedy tylko mnie zauważyła." - Kler i jej #TelimenaStyle. Chwila, czytałam Ci ten fragment Tadka, Alayne? Na pewno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam się podpisać, tak nie może być!
      Maggie4455

      Usuń
    2. Jaha, że Telimena xD Tak czytałaś c;
      Tomasz lost, a Kler brejking bad. Huehue xD
      Alayne <333

      Usuń
  3. /Bosze... Staczam się... Czy te komy nie są coraz gorsze?
    .
    .
    .
    A nie. W sumie gorzej już być nie może xD/
    BOSZE KLAMAS!
    Całujom siem <3 Nie wiem jak, als tak jest <3 I siem jaram. I si paczajom. I Tomek nie lubi szmaty <3 I jest fajnie <3

    OdpowiedzUsuń